JavaScript i jQuery. Zaginiony elementarz


OkładkaO „nieoficjalności” serii podręczników powiedziałem już co miałem do powiedzenia przy okazji HTML5. Przy okazji książki JavaScript i jQuery. Nieoficjalny podręcznik mam dodatkowe zastrzeżenia. To nie żaden podręcznik, to pierwsza czytanka. Jeżeli wiecie cokolwiek o JavaScripcie lub macie więcej niż 8 lat, śmiało możecie odpuścić sobie czytanie zarówno tego wpisu, jak i omawianej książki.

Autor podręcznika marnuje czas czytelników na kilka różnych sposobów. Pierwszy – ciągłe wyjaśnianie, że to nie jest wyczerpujący podręcznik JavaScript, bo taki by się na 500 stronach nie zmieścił. Po drugie – ciągłe odsyłanie do późniejszych rozdziałów. Przykłady wykorzystują jeszcze nie omówione techniki, co mocno sugeruje mi, że komuś nie chciało się popracować nad chronologią. Po trzecie przykłady omawiane są podwójnie. Najpierw ogólnie, a potem krok po kroku. Albo raczej milimetr po milimetrze, włączając w to punkty typu „wstaw znak nowej linii”. Wreszcie najbardziej drażniącą rzeczą jest okołoinfantylny styl przekazywania treści. Naprawdę można się poczuć jak małe dziecko i rozpłakać, bo nie ma się smoczka w buzi.

Inne denerwujące rzeczy, to wiele momentów, gdzie autor najzwyczajniej się myli. Nieporozumienia dotyczą podstaw JavaScript, jak np. średników, ale i technik ładowania wtyczek. Czy wyobrażacie sobie wtyczkę, której kod JS opiera się na załadowanym wcześniej arkuszu CSS? Jest tam o czymś takim mowa. Ja nie widzę takiej technicznej możliwości, a gdyby ktoś taką możliwość znalazł, to i tak kod źródłowy takiej wtyczki należałoby wciągnąć na indeks skryptów zakazanych.

Wracając do średników, ich temat został poruszony w najbardziej absurdalnej frazie na łamach Zaginionego elementarza:

Proces tworzenia programów w języku JavaScript polega – ogólnie rzecz biorąc – na wpisaniu instrukcji, dodaniu średnika, wciśnięciu klawisza Enter w celu utworzenia nowego, pustego wiersza, wpisaniu następnej instrukcji ze średnikiem i tak dalej do momentu ukończenia skryptu.

Klękajcie narody! The art of programming explained! – taki powinien być tytuł książki. Jeśli nie wierzycie, że coś takiego mogło się znaleźć w podręczniku programowania, nie jesteście sami. Ale to tam nieubłaganie jest, na stronie 56. Najśmieszniejsze, że to wcale nie jest kłamstwo. Kłamstwem jest fragment „ogólnie rzecz biorąc” – rzecz jest tu ujęta maksymalnie niskopoziomowo, a nie ogólnie. Tak niskopoziomowo, że nie ma w ogóle sensu.

Ok, wiemy już, że poziom tego podręcznika oscyluje dość ściśle wokół gruntu na Żuławach, ale czy nie ma tam żadnych wzniesień? Są. Jest ich kilka pod koniec książki, gdy punkt ciężkości przechodzi na wykorzystanie kilku prostych rozwiązań z jQuery. Tylko tyle, że tu poziom podnosi bardziej sama użyteczność metod i wtyczek, niż sposób ich opisania. Pojęcia nadal są mieszane mikserem, a przykłady w dalszym ciągu drażniąco rozwlekłe i tłumaczone, jakby grupą docelową były szympansy.

To mogłaby być dobra książka, ale trzeba by było w tym celu zmienić prawie wszystko. W takim kształcie, w jakim jest dostępna, uważam ją za stratę czasu.

, ,