NOR-STA – porządek w standardzie


Zespół NOR-STA, projektu realizowanego na Politechnice Gdańskiej pod skrzydłami Information Assurance Group, zaproponował mi przyjrzenie się stworzonemu przez nich narzędziu. Ponieważ to ludzie z uczelni, wydziału, a wręcz katedry, którą ukończyłem – nie mogłem odmówić.

W porządku – mogłem odmówić, ale nie chciałem. Przez całe lata słuchałem o tym projekcie – na wykładach, ćwiczeniach i korytarzach. Gdy nadarzyła się okazja, żeby zajrzeć do niego i napisać o nim kilka słów – z chęcią skorzystałem. Czymże jest zatem ów mityczny niemal dla niektórych studentów ETI projekt?

NOR-STA jest narzędziem implementującym metodykę Trust-IT. Ale przecież miałem wyjaśniać, a nie dalej komplikować dorzucając kolejne niezrozumiałe nazwy. Proszę bardzo: nazwa NOR-STA pochodzi od słów NORmy i STAndardy. Tym też zajmuje się metodyka Trust-IT: pozwala oceniać zgodność (przedsięwzięć, organizacji a nawet osób) ze zdefiniowanymi normami i standardami. Lecz gdybyśmy mieli tylko samą metodykę, a musieli realizować ją za pomocą kartki i ołówka, nie byłoby w tym wiele z innowacyjności, a finansowanie z Programu Innowacyjna Gospodarka zobowiązuje (projekt od 2010 roku jest finansowany z funduszy unijnych). Mamy więc implementację tej metodyki w postaci narzędzia NOR-STA. Najprościej – podkreślam najprościej – rzecz ujmując, służy ono definiowaniu i wypełnianiu szablonów standardów, a także zarządzaniu zbiorem takich szablonów. Jest narzędziem przydatnym dla:

  • kierownictwa instytucji, które mają przejść certyfikację – aby mieć kontrolę i porządek w dokumentacji potwierdzającej spełnienie norm i standardów.
  • pracowników takich instytucji – aby uprościć proces dowodzenia zgodności (tu ważna uwaga – narzędzie upraszcza dowodzenie, ale samo niczego nie dowodzi, ani nie ma wartości dowodowej).
  • audytora, któremu łatwiej poruszać się w gąszczu dokumentów i dowodów, gdy za rękę prowadzi go elektroniczny przewodnik, w dodatku może odbywać się to zdalnie.

NOR-STA jest aplikacją webową, dostępną przez przeglądarkę. Cała platforma usług NOR-STA to nie tylko aplikacja, ale to również możliwość hostingu szablonów czy też dowodów, szkolenia i wiele innych – więcej na ten temat można przeczytać na stronie o usługach NOR-STA.

Jak wygląda interfejs NOR-STA? Po zalogowaniu dostajemy dostęp do listy projektów, którymi się zajmujemy. Po wybraniu z tego drzewa projektu i jego wersji przechodzimy do edycji. Tutaj znowu pojawia się drzewo – tym razem jest to drzewo dowodu. Składają się na nie różne wzajemnie zagnieżdżane elementy – postulaty, fakty, strategie argumentacji i kontrargumentacji, założenia, informacje, odwołania. Nic Wam to nie mówi – nie szkodzi. Ważne, żeby mówiło osobom pełniącym role wymienione przed chwilą. Niektóre z tych elementów podlegają ocenie ręcznej (różnymi metodami, z których na najbardziej rozbudowaną wygląda metoda Dempstera-Shafera), inne zostają ocenione na podstawie ich części składowych. Kolory i ikony na drzewie mogą szybko poinformować użytkownika o ostatecznej ocenie całego dowodu, zaś szczegóły kolejnych elementów można podejrzeć i edytować w panelu szczegółów, dostępnym na dole okna (do czasu, ale o tym później).

Jak już pisałem – o projekcie słyszałem od kilku lat, co najmniej od 2008 roku. Ale to nie były jego początki – projekt rozpoczął się w 2005 roku. Żeby przypomnieć sobie, jak wyglądał wtedy internetowy świat, warto sięgnąć do web.archive.org: google.com, yahoo.com, wp.pl. Trzeba przyznać, że poprzednia wersja produktu – wtedy nazywającego się TCT Editor – mocno nawiązuje do tego, minionego już przecież ducha. Ale trudno się dziwić, Dojo wtedy raczkowało, script.aculo.us zaczynało swój żywot, a jQueryUI powstało dopiero w 2007 roku.

Wspominam o Dojo głównie z jednego powodu – to właśnie w Dojo Toolkit z wykorzystaniem widgetów Dijit wykonana jest nowa wersja aplikacji. Szata graficzna i interfejs użytkownika na frontendzie robią wrażenie – nareszcie nadgoniły braki względem backendu, który wykorzystuje zarówno nowe, lecz sprawdzone technologie, jak i ciekawe, nietrywialne podstawy naukowe. Za bardzo słodzę? Nie wydaje mi się.

Wybór Dojo to nie widzimisię programistów. Z tego co wiem, a wiem bardzo dobrze, Dojo pokonało wiele innych frameworków i bibliotek (o to rozróżnienie jeszcze się kiedyś pospieramy) w bardzo zaciętym boju. Przeszło 10 innych rozwiązań (między innymi jQuery, GWT, ExtGWT, ExtJS czy np. nieco bardziej egzotyczne dhtmlxSuite PRO) musiało uznać wyższość Dojo Toolkit pod względem różnorodności dostępnych kontrolek, ich oficjalnego wsparcia przez twórców frameworka (zarówno przez utrzymanie, jak i dokumentację), obsługi web service’ów czy wreszcie ceny (tu, jak łatwo się domyśleć, less is more).

Zatem programiści się cieszą, bo mają do czynienia z nowoczesną, dojrzałą i względnie kompletną technologią. A czy cieszą się użytkownicy? Co zmieniło się w aplikacji z ich punktu widzenia? Wszystko i nic. Niewprawne oko może nawet nie dojrzeć różnicy poza tym, że „jakoś tak rogi są zaokrąglone”. Czy zatem warto robić wielkie halo z tej przesiadki, skoro użytkownicy nie widzą różnicy? Warto. I warto zmieniać niewiele. Każdy projekt trwający dłużej niż kilka miesięcy w końcu spotka się z problemem kompatybilności wstecznej. W tym przypadku jednak, to nie technologia jest czynnikiem hamującym, tylko użytkownicy – uważajcie to proszę za zwykłe stwierdzenie, nie żadną ocenę czy krytykę.

Przypomnijmy sobie wielkie zmiany na popularnych serwisach: Śledzik na NK, zmieniony layout Wykopu jakiś czas temu, czy choćby rzecz najbardziej na czasie: Ticker i Timeline na Facebooku. Oburzenie użytkowników, prośby i groźby czy wreszcie magiczne, mniej lub bardziej skuteczne, sposoby obejścia nowości i powrotu do poprzedniego stanu serwisu. Aby uniknąć takiego zjawiska, warto zmiany wdrażać powoli – choć nie zawsze się da. Tutaj dało się i, co najważniejsze, udało się. Zmiany w pierwszej chwili wyglądają na kosmetyczne. Wszystko jest prawie tak, jak w poprzedniej wersji, choć ze zmienionym motywem graficznym. Prawdziwe zmiany – na lepsze – zaczynają się po chwili. Najpierw system proponuje przeniesienie panelu szczegółów na prawo, a do tej pory panel znajdował się na dole. Twórcy uznali, że drzewo standardu będzie rosło szczególnie wzwyż, a nie w poprzek, stąd ta racjonalizacja wykorzystania miejsca. Natomiast w samym panelu nadal mamy te same zakładki (choć w praktyce po przypięciu do prawej strony nie jest to już widget zakładek, lecz accordion). Edytor sprawia wrażenie bardziej zwartego i stabilnego niż poprzednik – choć może to być tylko wrażenie. Na pewno jednak bardziej już przypomina aplikację niż zbiór formularzy, jak to było dotychczas.

Nowością wśród zakładek jest schowek – we wcześniejszych wersjach funkcjonował kontekstowo jako osobne okienko. Pozwala na łatwe przenoszenie węzłów w drzewie na zasadzie kopiuj-wklej. Funkcja może okazać się użyteczna, choć nieco mnie zawiodła – sądziłem, że schowek z dostępnym podglądem będzie czymś więcej niż jednoelementową przechowalnią. Ale dobre i to. Fajną rzeczą byłaby też obsługa drag&drop, ale po pierwsze sądzę, że może to nie być proste, a po drugie najpewniej dotychczasowi użytkownicy i tak nie korzystaliby z niej – więc porównanie pracochłonności z priorytetem zapewne wypada niekorzystnie.

Mam jeszcze ponarzekać? (Wiem, słabo się czyta jak wszystko jest OK) Proszę bardzo. Mamy kilka problemów z użytecznością. Szczególnie irytują mnie przyciski Anuluj, które zwykle robią zupełnie co innego, niż akurat anulowanie operacji. Podobnie na kontrolce drzewa standardu podświetlenie aktualnego węzła bywa bardzo mylące.

Na marginesie: ciekaw jestem, czy programiści NOR-STA po przeczytaniu tego tekstu w ramach rewanżu zasiądą do przeglądu użyteczności moich aplikacji i zaczną się zgłaszać do Działu Obsługi Klienta…

Ile szablonów stworzyłeś lub wypełniłeś, że tak się mądrzysz co jest mylące, co irytujące, a co w porządku? – zapytacie. Ani jednego – odpowiem Wam zgodnie z prawdą. Pobawiłem się kilkoma funkcjami nie tworząc przy tym żadnego kompletnego szablonu. Jestem użytkownikiem-nowicjuszem. A jak już pisałem, wygląda na to, że przy ostatnich zmianach najbardziej liczono się z użytkownikami o dłuższym stażu. Słusznie. Jeśli dla nich interfejs jest w porządku, to wszystko jest jak być powinno. Tym bardziej, że czepiając się użyteczności doceniam też skok, który wykonano w tej kwestii od poprzedniej wersji, gdzie np. rozmieszczenie przycisków bywało absolutnie niezrozumiałe.

To teraz kij w mrowisko – chwalę zachowanie dotychczasowego interfejsu, a tymczasem usłyszałem, że w najbliższym czasie użytkowników czeka w tym zakresie trochę zmian. Czy zatem zapałam teraz wielkim oburzeniem? Nie, bo uważam to za dobrą strategię. Najpierw odtworzenie poprzedniego stanu w nowej technologii, a potem wprowadzanie nowości.

Projekt NOR-STA znalazł już zastosowanie przy akredytacji szpitali CMJ, można za jego pomocą opracować również zgodność ze standardem CAF. Filmiki promujące zarówno projekt NOR-STA, jak i metodykę Trust-IT, wskazują wiele ciekawych zastosowań. Obawiam się jednak, że niektóre z tych scenariuszy, to raczej życzenia – Twórców projektu, ale i wielu z nas. Często chcielibyśmy, żeby różne procedury i instytucje funkcjonowały w ustandaryzowany sposób. Każdy, kto próbuje raz na jakiś czas coś załatwić w urzędzie wie, że procedury służą głównie gnębieniu, a nie sprzyjaniu petentom. A z drugiej strony ostatnie finansowe historie z inwestycjami w złoto pokazują, że te procedury, które mogłyby się nam przysłużyć, działają słabo. Doprowadzenie do ich standaryzacji – co jest pierwszym krokiem na drodze do skuteczności – jest kuszącą wizją, ale póki co tylko wizją.

Czy zatem narzędzie NOR-STA jest przydatne? Może być. Nie każdemu oczywiście i nie na taką skalę, jak powszechne aplikacje typu Gmail, ale wiele instytucji na pewno skorzystałoby na jego wdrożeniu. Jest dojrzałą technologicznie aplikacją, która po ostatnich zmianach we frontendzie nie odstaje od współczesnych standardów estetyki i ergonomii. Trzymam kciuki za dalszy rozwój.