Uwstecznienie


Gdański ZKM kupił niedawno nowe minibusy do obsługi rychło otwieranej nowej linii 100 biegnącej przez śródmieście – Stare i Główne Miasto. Do kręcenia się pomiędzy zabytkami wybrano najbrzydsze możliwe pojazdy. I niestety – najładniejsze zarazem. Kapeny Urby obsługiwały w weekend testowo linie midibusowe. Moje wrażenia po dwóch pierwszych przejażdżkach są straszne. Po latach rozwijania komunikacji w ramach Gdańskiego Projektu Komunikacji Miejskiej, pora trochę w tym rozwoju się cofnąć.

Wymyślono sobie ostatnio, że gdańskie śródmieście jest zaniedbane komunikacyjnie. W związku z tym z zaskoczenia stworzono pętlę uliczną w okolicach ulicy Heweliusza, działającą w skandalicznie ciasnych warunkach (a jeżdżą tam nawet przegubowce). Teraz planuje się linię 100 robiącą pętle z grubsza między dworcem a Motławą, m.in. przecinając ulicę Długą. Dlaczego tak się dzieje? Wymówką do pętli ulicznej jest inwestycja rozpoczynająca się niedługo na dawnej pętli Jana z Kolna. Powody dla utworzenia setki pozostają niejasne, przebąkuje się coś o turystach (faktycznie, najlepiej turystów wsadzić w autobus, zamiast pozwolić im pozwiedzać) oraz emerytach zamieszkujących te tereny. Pojawiają się jednak głosy, że może chodzić o podstawę do podwyżki czynszów komunalnych po tym, jak odległość do najbliższego, choć niepotrzebnego, przystanku będzie wynosiła mniej, niż jakaś tam norma. Czy to prawda – czas pokaże.

Przyjmijmy jednak, że chodzi o dobro emerytów. I właśnie dlatego puśćmy tam wysokopodłogowe minibusy. Tadam! Owszem, mają niskie wejście z tyłu, ale na niskiej podłodze jest tylko miejsce na wózek (a przyklęku brak ze względu na resory piórowe – wbrew informacjom na stronie producenta). Żeby dopchać się do upakowanych niczym WinRARem siedzeń trzeba już wejść po schodach. Kilka lat temu ZKM chwalił się, że jako pierwsze duże miasto, Gdańsk ma całkowicie niskopodłogowy tabor. Widocznie to już teraz zbyt mainstreamowe, stąd powrót do schodów.

Skoro już jesteśmy przy wadach, to te minibusy są szkaradne. Aż ciężko uwierzyć, że w ich projektowaniu maczali palce Włosi. Co prawda mogliśmy trafić gorzej – na przykład na myśl techniczną spod znaku białej flagi, czyli francuski Gruau Microbus. Ogólnie pośród mikrobusów trudno o szczególnie ładny model (Kutsenits City V jak na moment projektowania nie był zły), ale jest kilka przykładów, po których widać, że zostały zaprojektowane i wykonane w Europie w XXI wieku, a nie w Burkina Faso u zarania dziejów: AutoCuby City Line, VDL Berkhof ProCity, Merkavim M20.

W środku jest jeszcze gorzej – co nie wydaje się możliwe patrząc po zdjęciach karoserii. Dramatycznie powolne otwieranie drzwi, tandetne wykończenie wnętrza ze szczególnym uwzględnieniem nagłego ataku spawacza w okolicach miejsca kierowcy. Słupscy miłośnicy komunikacji miejskiej czasem mówią na jeżdżące (i budowane) tam autobusy Scanii „trzaskobusy”. Cóż, przy Urby, w Scaniach jest cicho jak w komorze bezechowej. Nie pomaga tu wspomniane już zawieszenie na resorach piórowych, pasażerowie czują byle kamyczek na drodze. A na domiar złego mamy ręczną skrzynię biegów. Żebyśmy się zrozumieli – uważam, że ręczne skrzynie są super. Mało co daje tyle frajdy, co lekko ostrzejsza jazda samochodem krętą drogą z dobrą skrzynią pod ręką. Ale w miejskich autobusach pożegnaliśmy ręczne skrzynie razem z Ikarusami. A już konstrukcja z Kapeny, po odczuciach pasażera, sprawia wrażenie wyjątkowo krnąbrnej. No chyba, że jest na dotarciu, ale ponoć czasy docierania też już minęły.

Dla podniesienia atrakcyjności, na wybojach z sufitu sypią się jakieś metalowe opiłki. Takie inauguracyjne confetti.

Można by było teraz ponabijać się z ZKMu, że wybrali sobie takie coś. Ale oni naprawdę zrobili co się dało – przynajmniej na etapie rozstrzygania przetargu. Do wyścigu stanął bowiem tylko jeden oferent, więc nie jest wielkim zaskoczeniem, że właśnie on wygrał.

Dlaczego nadeszła tylko jedna propozycja? Maksymalne wymiary pojazdu, czyli 2,2m szerokości i 7,5m długości pewnie odrzuciły kilka możliwości – nie wiem za bardzo, dlaczego tej linii nie mogłyby obsługiwać midibusy, które już są we flocie ZKM, albo na przykład nowy Solaris Alpino – spalinowy, elektryczną odmianę Alpino testowano w Gdańsku w zeszłym roku, byłaby zbyt droga. Choć są nieznacznie (o 20-30cm) szersze i o 1 do 1,5 metra dłuższe od warunków przetargu, to gdy zwrócimy uwagę na rozstaw osi (Urby 4,3m vs. Alpino 3,7m), jasno widać, że nie ustąpią Urby zwrotnością. Sądzę wręcz, że przeciwnie.

Ale nawet odrzucając midibusy, po podlinkowanych wyżej przykładach widać, że byłoby w czym wybierać. Ale nie było. Dlatego dostaliśmy jedyny możliwy wybór. Brzydki i wsteczny. Niestety.

, ,